niedziela, 8 lutego 2015

2. Bal, część pierwsza.

   Miejsce, w którym się znajdowaliśmy, było niesamowite. Ogromny ogród, w środku którego znajdowała się budowla, która do złudzenia przypominała baśniowy pałac. W drzwiach stał elegancki, siwowłosy mężczyzna. Gdy podeszliśmy bliżej, zauważyłam, że uczniowie podchodzą w parach, szepcząc coś na ucho siwowłosemu, a następnie on głośno wymawia ich imiona i nazwiska. Zastanawiałam się z kim mam tam podejść, gdy nagle usłyszałam głos, tuż za moimi plecami.
-Pozwolisz?
To był Kacper. Nie widziałam go dzisiaj. Miał klasyczny, czarny garnitur i białą koszulę. W jego głosie usłyszałam nieznaną mi dotąt nutę.
-Ymm... Jasne-odpowiedziałam, a on podał mi ramię. Pod materiałem wyczuwałam umięśnione ramię. Nigdy wcześniej nie zwracałam na to uwagi. Podeszliśmy do odźwiernego. Kacper wypowiedział szeptem nasze imiona i nazwiska, aby chwilę później usłyszała je cała sala. Przyjrzałam się twarzą ludzi, którzy stali najbliżej. I nagle go ujrzałam. Przez moment nasze spojrzenia się skrzyżowały. Niewidziałam go od... Czterech lat. Ale trudno go zapomnieć. Blondyn o oczach jak ocean. Pięknych i nieprzewidywalnych. Takich jak on. Wiktor. Chyba mnie poznał. A może jednak nie? Może już zapomniał? Pochwyciłam jeszcze jedno spojrzenie. I tym razem niemal poczułam jego wargi na moim policzku. Delikatne i ciepłe.  Nagle zachciałam, żeby to on stał na miejscu Kacpra. Chciałam go dotknąć, zobaczyć jego uśmiech i poczuć jego usta... chociaż na moim policzku.
-Ekhem... Alicja, żyjesz?- usłyszałam obok siebie głos Kacpra. Na prawde, nie mam pojęcia jak to zrobił, ale jego głos był... Ciepły. Przyjemny.
-Przepraszam. Zamyśliłam się. Mówiłeś coś?
- Propnowałem, żebyśmy usiedli przy tamtym stoliku, z Patrykiem i Eweliną.
-Jasne. -uśmiechłam się przepraszająco.
Przy stole panowała przyjemna atmosfera. Rozmawialiśmy o wszystkim i o niczym. I nagle rozbrzmiała muzyka. Nieznałam tego utworu. Patryk poprosił Ewę do tańca. A Kacper mnie. Tym razem był inny. Delikatniejszy i pewniejszy. Bardziej profesjonalny. Bez złośliwiści. Przetańczyliśmy cztery utwory. Przed piątym na scenę wyszła niska, szczupła blondynka. Miała pewnie około 35 lat.
-Witajcie! Nazywam się Rozalia Duńska i jestem właścicielką tego pałacu. Mam nadzieję, że dobrze się bawicie. Chciałam was poinformować, że o północy odbędzie się pokaz sztucznych ogni. A teraz prosimy o zmianę partnerów lub partnerek.
Chwilę później muzyka z powrotem zalała salę. Kacper gdzieś zniknął, więc poszłam w kierunku naszego stolika. Gdy byłam trzy metry od mojego celu, ktoś za mną zapytał "Zatańczysz?". Odwróciłam się. To był Wiktor...

4 komentarze:

  1. Kurcze żałuję, że dopiero teraz właściwie przy spamowaniu znalazłam twojego bloga. Niesamowite jak opisujesz sytuacje i jak prowadzisz bohaterów. Dodatkowo dialogi klasa :)
    Pozdrawiam i czekam na więcej :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki ;) Właśnie piszę część drugą balu ;*

      Usuń
  2. Miałam cię tylko poinformować o nowym rozdziale ale wzięłam się za czytanie. I no cholipka nieźle nieźle ^-^ Podoba mi się :D Do tego Wiktor <3 Już go mam przed oczami... A nie to jednak mój kolega z klasy xD Ale ogólnie świetnie!
    Jak mówiłam przypominajka dla cb :)
    http://soul-who-returned.blogspot.com/2015/02/rozdzia-ii-dawna-miosc.html
    Oraz nominuję cię :)
    http://soul-who-returned.blogspot.com/p/liebster-award.html

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ojej... Dziękuję <3 Za komentarz, przypominajkę i nominację ;) To ostatnie ogarnę jutro, jeśli uda mi się dostać do komputera :D A teraz lecę czytać ;)

      Usuń