niedziela, 8 lutego 2015

1. Zaproszenie

Siedziałam na ostatniej poniedziałkowej lekcji-WOSie. Nauczyciel gadał coś o nowych projektach w powiecie. Dofinansowania, dotacje, nagrody dla zdolnych uczniów, nagrody dla dobrych uczniów itp. Nawet nie miałam z kim pogadać, bo Dona zajęta była przeglądaniem zdjęć swojego chłopaka. Potrafiła się na niego patrzeć dniami i nocami. Ja nie mam chłopaka. Pewnie dlatego, że gdy inne dziewczyny chodzą na imprezy, ja czytam książki. Pewnego razu, dziewczyny powiedziały mi, że jestem zbyt skryta. Może to i prawda- nie jestem typem dziewczyny, która ciągle mówi o sobie. Moje rozmyślania przerwał dzwonek. Wyszłam z klasy jako jedna z pierwszych.
                          ~
Zanim weszłam do domu, moją uwagę przykuła otwarta skrzynka pocztowa. Wyjęłam z niej ozdobną, kremową kopertę. Najdziwniejsze było to, że jest zaadresowana do mnie. Zostałam zaproszona na bal zimowy dla utalentowanych i dobrze uczących się uczniów. Odbędzie się za niecałe dwa tygodnie. Będzie muzyka na żywo. I jeśli chcę dowiedzieć się czegoś więcej, muszę zapytać nauczycieli w szkole. Koniec. Tylko mały problem; nie umiem tańczyć.
                          ~
Jednak szkoła okazała się pomocna. Nauczyciele zorganizowali nam godzinkę dziennie na ćwiczenia. To była dobra wiadomość. A zła jest taka; byłam w parze z Kacprem. Jaki on jest?  Przystojny, ma bzika na punkcie ocen, złośliwy, lizus, ma o sobie wysokie mniemanie. No i mnie nie lubi. Chyba dalej jest zły o to, że miałam lepszą ocenę z angielskiego. Przynajmniej umiał tańczyć. No, przynajmniej w tych momentach, kiedy mi nie dokuczał.
-Możesz nie deptać mi po palcach?!- zdenerwowałam się w ostatni dzień zajęć. Wiedziałam, że robi mi na złość.
-Przepraszam. Nie umiem tańczyć.- powiedział głosem ociekającym sarkazmem.
-Spadaj.- odparłam.
- I po co się złościć?
-Zamknij się!
Już otworzył usta, aby coś powiedzieć. Ale w tym momencie muzyka ucichła i nauczycielka ogłosiła koniec zajęć. Życzyła nam dobrej zabawy i przypomniała kiedy jest zbiórka.
                         ~
-W co się ubierzesz?- zapytała mnie Dona.
-Jeszcze nie wiem. Miałam nadzieję, że mi pomożesz.
-Jasne!- powiedziała z entuzjazmem.
-To co? Może w środę pojedziemy do galerii?
-Okey. Zdzwonimy się! Muszę lecieć! Michał na mnie czeka.
-Ok. Pozdrów go ode mnie.
Nie śpieszyło mi się do domu. Od jakiś 15 minut mam ferie. Postanowiłam uczcić to i kupić sobie latte. Kiedy stałam w kolejce, ktoś przesłonił mi oczy rękami i wyszeptał 'Zgadnij kto to'. Odszeptałam mu przesłodzonym głosem 'Bierz te łapy albo zacznę krzyczeć'. Zdjął ręce z mojej twarzy.
-Po co panikować?- zapytał głosem, którego wolałabym nie słyszeć. To był Kacper.
-Co tu robisz?- spytałam prosto z mostu.
-Przyszedłem na kawę... To chyba logiczne, w końcu to kawiarnia.
Przewróciłam oczami. Miałam po dziurki w nosie zachowania szarookiego bruneta.
                          ~
Kiedy otrzymałam swoją latte i ciastko usiadłam w jednym z moich ulubionych miejsc-na pięknym, staromodnym fotelu, tuż przy regale z książkami. Wyjęłam jedną z nich, mianowicie "Tajemniczy ogród". Ta kawiarnia to było moje ulubione miejsce. Była podzielona na dwie części- zaraz po wejściu lądowało się w tej głośniejszej, z okrągłymi, białymi stolikami. Natomiast ta druga, była mniejsza, cichsza. Stało tu kilka foteli, dwie spore kanapy, kominek i ogromna biblioteka. Przy każdym fotelu stał mały stoliczek, a przed kanapami duże stoliki do kawy. Cała kawiarnia była urządzona w beżach i brązach.
-Mogę się dosiąść?- spytał jakiś nieznajomy chłopak.
-Jasne, siadaj- uśmiechnęłam się.
Chłopak wyglądał na nieco starszego ode mnie, miał może siedemnaście lat. Był wysoki i umięśniony. Brązowa grzywka wpadała mu do niebieskich, właściwie to granatowych oczu. Uśmiechnął się i położył ekspresso na stoliku naprzeciw mnie. Wybrał "Hobbit, czyli tam i z powrotem".
-Świetna książka. Uwielbiam ją. - powiedziałam- A tak w ogóle, to jestem Alicja. Ale możesz mówić do mnie Allys.
-Jasne. Jestem Kamil.-uśmiechnął się i miałam okazję podziwiać jego urocze dołki. Po chwili znów się odezwał.
-Dlaczego Allys?
- Mój tata jest z Anglii i mam na nazwisko Young, więc moi koledzy uznali, że Angielskie imię bardziej pasuje.
-Ciekawe. Idziesz na bal?
-Mhhm... Jasne, a ty?
- Nie mo... Nie, jestem... słabym uczniem.-coś mi nie pasowało, ale cóż... Może po prostu się wstydził.
-To... Szkoda.
I znów zapadła cisza. Kamil był miły, ale też jakiś ... Dziwny.
-Muszę lecieć.- odezwałam się pierwsza.- Jakby coś, masz mój numer.- wyrwałam kartkę z zeszytu i zapisałam mu numer.
-Jasne, dziękuję. To... Cześć.
-Cześć.
                         ~
Mam nadzieję, że się podobało. Jeśli czytasz to proszę, zostaw komentarz- chociaż buźkę, żebym wiedziała, że jesteś :)
~AsM

3 komentarze:

  1. Ciekawe, ale dziwnie jest to trochę, że nagle tak wyskoczyła z imieniem i numerem, skoro nie lubi o sobie mówić. No, ale to ty sobie coś zaplanowałaś i może się dowiem, gdy bardziej się wdrążę w historie. :)

    OdpowiedzUsuń